Tak więc wszyscy zgadzali się, że jedyne stabilne, działające płyty to Verbatimy od Mitsubishi, ewentualnie Sony. Problem z wszystkimi innymi polegał na tym, że produkowane one były w różnych fabrykach, lepiej lub gorzej. Czasami producenci skupowali odrzuty z kontroli jakości, sygnując je własnym logiem, tak zasłużonym jak Omega czy inny Hawk. Oczywiście zasłużonym w cudzysłowie. Z Verbatimami też jednak nie było tak prosto. Mogły one pochodzić z wielu krajów, przy czym w jednym kraju zwykle była jedna fabryka, więc dało się to bez problemu odróżnić. Indyjskie generalnie były najlepsze, chyba że udało się gdzieś dorwać Made in Melbourne, wtedy pochodziły one z fabryki Mitsubishi. Krążyły o nich legendy, ale mało kto je widział na oczy, nie mówiąc o nagrywaniu. Verbatimy z Chin w ogóle nie nadawały się do niczego, więc nawet jeśli tam było kilka fabryk, nikt ich nie kupował, chyba że nie miał o tym pojęcia. W Japonii jest fabryka Tayo Yuden, płyty takie sobie, zaś w Indiach Moser Baer India.